Strona:PL Edward Abramowski-Pisma T.4 276.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

najciszej, żyć nie zawadzając nikomu, zadowalając się najmniejszą ilością powietrza i słońca, ziemi i wolności, pokarmu i uciechy. Są to idee, uczące życia bojaźliwego, życia ludzi na wymarciu, życia pariasów.
W narodzie polskim, którego duszą było rycerstwo hojne i odważne, dumne i wspaniałomyślne, idee tego rodzaju nie miały dotychczas pola, aby się rozwinąć mogły. Tradycja bohaterstwa, idąca nieprzerwanie poprzez pokolenia, aż do ostatnich czasów, nie pozwalała krzewić się myśli, którą rodziła bojaźń, a hodowała niemoc i zwątpienie.
Dopiero w ostatnich latach, w pokoleniu wychowanem na „materjalizmie“ filozoficznym i społecznym, szerzyć się zaczęły nieśmiałe szepty „ideologji trzeźwej“. Któż z nas nie spotykał ludzi, należących do ziemiaństwa kresowego lub z inteligencji wschodnio-galicyjskiej i poznańskiej, którzy, opowiadając o ciężkich warunkach życia, o przemożnej sile żywiołów wypierających, wypowiadali jednocześnie, bojaźliwie i niepewnie patrząc w oczy, swój „program“ rezygnacji z dawnych siedzib? Czyż zdołamy ostać się! mówili, jest nas coraz mniej, fala obca zalewa, a jeżeli nie zalewa jeszcze dzisiaj, to napewno zaleje jutro. Po co zatem daremna walka i straty? czy nie lepiej, nie wygodniej, nie korzystniej wynieść się z tej ziemi pra-ojców, z której nas pędzą; czy nie lepiej skupiać się nad Wisłą, przenieść do Warszawy swoje fortuny i siły? Tych ustępujących zawczasu można spotkać wszędzie: na Litwie i na Wołyniu, pod Kołomyją i pod Lwowem nawet! Boją się oni wszystkiego, czują się parjasami wobec każdego obcego nawet przybysza; gotowi są ustąpić z własnego domu na pierwsze wezwanie, na pierwszą groźbę. Są to „ugodowcy“ z urodzenia, „pomniejszyciele ojczyzny“ z własnej woli, a raczej z własnego niedołęstwa. Bismark wysyłał ich ironicznie do Monte-Carlo. Rusińscy prowodyrzy w Galicji wyrzucają ich za San; litewscy „nacjonaliści“ wskazują im bez ceremonji, że mają wynosić się nie tylko z Litwy, ale i z całej Suwalszczyzny. Czesi wreszcie pędzą ich ze Śląska Cieszyńskiego.
Ale ci wszyscy bojący się i ustępliwi nie mieli dotychczas swego oficjalnego hasła, swojej ideologji, swego programu, któryby w imię „dobra ojczyzny“ usprawiedliwiał ich małe dusze. Mówiono o tem, ale szeptem, mówiono jakby wstydząc się, o smutnej konieczności, zarzekając przytem, że to nie przekonania ich, ale mus działa.