dostać się do nieba, już z przyrodzenia samego, który przez to samo więcej może sobie pozwolić niż inny śmiertelnik — poczucie bycia istotami uprzywilejowanemi od Boga, wyższym, doskonalszym tworem jego, wyodrębnionym od reszty gatunkiem ludzi. Prawo władzy boskiego pochodzenia — było jednocześnie prawem zaspakajania swych namiętności kosztem podległych istot. Namiętności, mogące być łatwo zaspokojone i zgodnie z pojęciami etycznemi rozwijały się aż do instynktów krwiożerczych. Boskie prawo zwierzchnictwa feodalnego — legalizowało rozpustę panów. „Między panem i poddanym jest tylko jeden sędzia — Bóg“. Poczucie władzy nad człowiekiem sięga aż do zdania: „Ten człowiek do mnie należy — mam prawo ugotować go i upiec“. Tym sposobem etyka uświęca prawo gwałtów nad ludźmi — jeżeli feodał tego nie czyni — uważa się to za szczególniejszą dobroć, łaskawość chrześcjańską. Jeżeli czyni nikt go nie potępia. W takich typach rozwijała się hypokryzja, obłuda religijna, udana pokora wobec Boga, przy wrodzonej dumie[1]. W niższej warstwie uprzywilejowanej — rycerstwie — psychizm zbliżał się więcej do powszechnego poczucia małości człowieka — religijna pokora była tam szczera, zależność od suzerenów nie dozwalała rozwinąć się poczuciu swej wielkiej siły i niezależności zupełnej — prawo władzy ograniczone do małej liczby chłopów nie wbijało w dumę — taką jak u wielkich panów.
Wszystkie te cechy psychiczne jakie naturalnie rozwinęły i utrwaliły się w duszy ludzkiej pod działaniem środowiska społecznego, przy ówczesnej fazie umysłowości — stały się (jak to jest zawsze) kodeksem moralnym, etyką obowiązującą, probierzem zła i dobra, uczciwości i podłości. Kościół położył na niej swą pieczęć — pojęcia teologiczne były z nią w zupełnej zgodzie — stały się podstawą etyki. Zgodność ta jest naturalną — teologja bowiem jest zjawiskiem współczesnem z wytworzeniem się nowej duszy ludzkiej wraz z nowym ustrojem — cechy psychiczne społecznie wytworzone religją przemienia w pojęcia, zasady moralne, cnoty. Już w V wieku — pisarz chrześ-
- ↑ Wyższość swoją nad innymi ludźmi odczuwa feodał wszędzie — nawet i kościele niwecząc pozorną równość przed Bogiem, której nie uznaje wcale. W kościele ma swe uprzywilejowane znaki herbowe, groby familijne — nigdzie nie miesza się z pospólstwem. Nie lubi nawet chodzić do kościoła parafjalnego, gdzie musi razem z chłopami klękać i modlić się. Zamkowe kaplice oddzielają go, ma własny przybytek, gdzie sam rozmawia i korzy się przed Bogiem — własnego kapłana — nie chcąc by ten sam ksiądz miał do czynienia z jego sumieniem i chłopskiem.