Strona:PL Edgar Allan Poe-Opowieści nadzwyczajne tom I 174.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dla utorowania drogi po przez częste usypiska gruzów, zdarzało się nieraz, iż dłoń ich zmacała szkielet, lub ugrzęzła w pogniłych zwłokach.
Wtem — ni stąd, ni zowąd — marynarze nasi potknęli się o próg obszernego budynku o wyglądzie złowieszczym.
Przenikliwszy, niż dotąd, poryk wyrwał się z gardzieli oczajduszy Udźca, a zawtórzył mu od wewnątrz pośpieszny, niezwłoczny wybuch dzikich, demonicznych okrzyków — niemal pogrzmień śmiechu.
Nie ulękłszy się owych dźwięków, które samym swym rodzajem w podobnem miejscu i w podobnej chwili zdołały by zmrozić krew w piersiach, objętych mniej cokolwiek bezpowrotnym pożarem, dwaj nasi opoje podanym ku dołowi łbem ubodli drzwi, wyważyli je i runęli w sam środek czegoś nieokreślonego, klnąc przytem niemiłosiernie.
Sala, do której wpadli, okazała się śpichrzem przedsiębiorcy uroczystości pogrzebowych, lecz rozwarta w narożu podłogi, w pobliżu drzwi — klapa ukazywała cały przestrzał piwnic, których za-