Strona:PL Edgar Allan Poe-Opowieści nadzwyczajne tom I 157.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

która tak nieznośnie zwisała z kieszeni jego szaty o jaskółczym trenie. Lecz przedewszystkiem słuszne wywołała oburzenie ta okoliczność, że ów nikczemny chłystek, wzorzyście wywodząc nogami już to fandanga, już to piruety, — nie zachowywał w tańcu żadnych prawideł i nie miał najmniejszego pojęcia o tem, co znaczy — jak to mówią — maszerować wedle taktu.
Tymczasem nie zdążyła jeszcze poczciwa ludność grodzka rozewrzeć oczu naoścież, gdy nagle punkt o pół minuty do dwunastej — ów urwipołeć — czy dacie wiarę mym słowom? — rzucił się rozpędnie w sam środek sławetnego zgromadzenia, czyniąc tu jedno chassé, owdzie — jedno balancé, — poczem, wykonawszy jeden piruet i jeden zwrot zefirowy, gołębim lotem pofrunął ku wieżycy Ratusza, kędy gwardyan zegarowy z fają w gębie osłupiał w poczuciu własnej godności i własnego przerażenia. Atoli tyci nicpoń w te pędy zdzielił go pięścią w nos, potrząsnął owym nosem, pociągnął za ów nos, przyrzucił nabakier głowie gwardyanina olbrzymi szapoklak, wtłoczył mu go aż po oczy i aż po gębę, — potem wzniesioną ku górze ogromniastą skrzypką jął go tłuc tak dru-