Strona:PL Edgar Allan Poe-Opowieści nadzwyczajne tom I 089.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I stało się nagle, że księżyc wynurzył się z po za zwiewnych obsłon mgły posępnej, a był barwy karmazynowej. I wzrok mój padł na potwornie wielką, szarą opokę, która się piętrzyła nad brzegiem rzeki, a którą blask księżycowy objaśniał. I szara była opoka, i złowroga, i bardzo wyniosła, — i szara była opoka. Na jej czole kamiennem wyryty był napis — i brnąłem przed się po przez bagna nenufarowe, aż dotarłem do brzegów pobliża, by odczytać napis, ryty w kamieniu. Ale go nie mogłem oczyma wyszperać. I jąłem wracać ku bagnu, gdy oto księżyc rzęsistszym zapłonął szkarłatem, — i powróciłem, i raz jeszcze spojrzałem w opokę i w napis, — a napis głosił: Zagłada.
I spojrzałem wzwyż, a na wyży skalnej trwał człowiek. I posiadał ów człowiek wzrost wielki i majestat, a od ramion do stóp spowiła go pradawna toga rzymska. I mglisty był kontur jego postaci, lecz w rysach jego twarzy tkwiło oblicze bóstwa, gdyż oto mimo płaszcza nocy, mimo kaptura mgły, mimo opończy księżyca i mimo zasłony rosy — promieniały rysy jego twarzy. A wysokie i zadumane było