Strona:PL Edgar Allan Poe-Opowieści nadzwyczajne tom II 249.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nieokreślonej, — przerażeń tem straszliwszych, że mglistych. Była to jakby krwawa karta w kronice mego istnienia, zapisana od końca do końca wspomnieniami ciemnemi, potwornemi i niepojętemi. Starałem się ją odcyfrować, lecz napróżno. Wszakże od czasu do czasu, nakształt duszy przebrzmiałego dźwięku, zdawał się dzwonić w mych uszach krzyk słaby i przenikliwy — krzyk kobiecy. Popełniłem coś, co się już nie odstanie, — lecz cóżby to było? Głośno zadawałem sam sobie owo pytanie i echo komnaty szeptało w odpowiedzi: cóżby to było?
Na stole przede mną płonęła lampa, i w jej pobliżu stała mała szkatułka hebanowa. Styl tej szkatułki nie był godzien uwagi i już ją częstokroć widywałem, ponieważ była własnością lekarza domowego. Lecz jakim trafem zjawiła się tu, na moim stole, i czemu drżałem na jej widok. Były to błahostki, na które nie warto zwracać uwagi, lecz wzrok mój upadł wreszcie na kartę jednej księgi owartej[1] i na zdanie podkreślone. Były to osobliwe lecz proste słowa poety Ebna Zaiata:
„Dicebant mihi sodales, si sepulchrum amicae visitarem, curas meas aliquantulum

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – otwartej.