Strona:PL Edgar Allan Poe-Opowieści nadzwyczajne tom II 147.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

marmur z Parosu, a wnętrze — napełnia nieczystość, — trędowatą w łachmanach, wstrętną i do cna upadłą, — starą, pomarszczoną wiedźmę, pokrytą różem i bielidłem, obciążoną klejnotami, czyniącą ostatni ku odmłodzeniu swej postaci wysiłek, — istne dziecko o kształtach niedojrzałych, lecz już dotkniętych sprawnością dzięki długiemu zżyciu się z okropnymi zabiegami swego rzemiosła, — dziecko, pałające żarliwą chęcią dorównania grzechem swoim starszym współtowarzyszkom. Ujrzałem niezliczonych i trudnych do opisania opojów: jedni w łachmanach, chwiejni w kroku, z drżączką w stawach, z sińcami na twarzy i z mgłą w źrenicy, — drudzy w całych ubraniach, lecz brudni, nie zupełnie pewni swej własnej zawadyackości, z grubemi, zmysłowemi wargami, z czerwonymi i dobrodusznymi pyskami; — inni wreszcie — w ubraniu, które lepsze pamiętało czasy, a które i dziś jeszcze starannie było wyszczotkowane. Ludzie ci szli nienaturalnie krzepkim i sprężystym krokiem, lecz twarze ich były przerażająco blade, oczy straszliwie obłędne i przekrwione, i zamaszyście stąpając wśród tłumu, czepiali się palcami