Strona:PL Do swego Boga (Żeromski) 27.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   21   —

i skóry z niej nie ściągnął. Koniec końców, tknięty jakimś skrupułem,[1] rzekł do leżącej:
— Ej — a dychaj se tu... I tak na jutro na rano kopyta wyciągniesz. Spracowałem się! Pan Jezus miłosierny pobłogosławił mnie grzesznemu... Może i nikt nie widział, może i nie przyjdzie po skórę. Dobre i to. Dychaj se tu, niebogo, dychaj...
Na uboczu, względnie do tego kierunku, w jakim zdążał Winrych, były w równem polu doły kartoflane. Ponieważ okazało się, że grunt przepuszczał wodę do wnętrza tych dworskich piwnic zimowych, więc przeniesiono je w inne miejsce, a jamy owe chwastem zarosły. Krzaki berberysu[2] zagaiły ich dno i ściany. Belki ocembrowania pozapadały się wraz z bryłami gliny, tworząc lochy i katakumby,[3] pełne teraz wodnistego błota. Do jednej z tych dziur zaciągnął włościanin nad wieczorem trupa powstańca i zwłoki konia, obdartego ze skóry. Zepchnął je pospołu do jednego lochu, uwikłał żerdzią między dylami i zielskiem i narzucił zwierzchu trochę gliny, aby tego żeru wrony nie wytropiły.
Tak bez wiedzy i woli zemściwszy się za tylowieczne niewolnictwo, za szerzenie ciemnoty, za wyzysk, za hańbę i cierpienie ludu, szedł ku domowi z odkrytą głową i z modlitwą na ustach. Dziwnie rzewna radość zstępowała do jego duszy i ubierała mu cały widnokrąg, cały zakres umysłowego objęcia, całą ziemię barwami cudnie pięknemi. Głę-

  1. Wątpliwość w sprawach sumienia, wyrzut;
  2. krzak z owocem w kształcie drobnych, podłużnych jagód;
  3. katakumby = groby w pieczarach podziemnych.