Strona:PL Do swego Boga (Żeromski) 19.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   13   —

den drugiemu do ucha powiedzieć, to teraz będą opiewali heksametrem.[1] Ile w człowieku jest zbója i zdrajcy, tyle z niego wywleką, na widok publiczny ukażą i ku czci oraz naśladowaniu podadzą. I pomyśleć, że to my taki sprawiliśmy postęp wyobrażeń, ponieważ przegraliśmy...
Mocniej zacisnął pas wełniany, osłonił piersi sukmaną i ruszył dalej, zwiesiwszy głowę. Czasami ją podnosił i mówił przez zęby:
— Psy parszywe!
Deszcz ostry nacichł i siał tylko ów pył wodny, nieustanny, zawieszający tuż pod okiem jakby nieprzejrzystą zasłonę. Podmuchy wiatru szalały dokoła wozu, gwizdały między sprychami, wydymały długie poły sukmany i targały koszulę na Winrychu.
Za zasłoną mgły dał się nagle postrzec jakiś ruch jednostajny, równoległy do ledwie widocznego horyzontu.[2] Mógł to być szereg wozów, stado bydła, albo — wojsko.
Winrych patrzał przez chwilę, przymrużywszy powieki. Doznawał takiego wrażenia, jakby ktoś zagiął palec pod żyłę krwionośną w jego piersiach i wydzierał ją nazewnątrz.
— Moskale... — wyszeptał.

Dał koniom po siarczystym bacie, ściągnął lejce, zawrócił prawie na miejscu i zaczął uciekać. Nie chciał, a raczej nie mógł odwrócić głowy, ażeby się obejrzeć poza siebie i zbadać, co się tam dzieje. Zdawało mu się, że umknie nabok niepostrzeżony.

  1. Wiersz, którym zwykle głoszono wielkie czyny;
  2. horyzont = widnokrąg.