Strona:PL Do swego Boga (Żeromski) 15.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



ROZDZIÓBIĄ NAS KRUKI, WRONY.

Ani jeden żywy promień nie zdołał przebić powodzi chmur, gnanych przez wichry. Skąpa jasność poranka rozmnożyła się pokryjomu, uwidoczniając krajobraz płaski, rozległy i zupełnie pusty. Leciała ulewa deszczu, sypkiego, jak ziarno. Wiatr krople jego w locie podrywał, niósł w kierunku ukośnym i ciskał o ziemię.
Ponura jesień zwarzyła już i wytruła w trawach i chwastach wszystko, co żyło. Obdarte z liści, sczerniałe rokiciny[1] żałośnie szumiały, zniżając pręty aż do samej ziemi. Kartofliska, ściernie, a szczególniej role świeżo uprawne i zasiane, rozmiękły na przepaściste bagna. Bure obłoki, podarte i rozczochrane, leciały szybko prawie po powierzchniach tych pól obumarłych i przez deszcz schłostanych.
Właśnie o samym świcie Andrzej Borycki (bardziej znany pod przybranem nazwiskiem Szymona Winrycha) wyjechał z za pagórków rajgórskich i skierował się pod Nasielsk,[2] na szerokie płaszczyzny. Porzuciwszy zarośla, trzymał się przez

  1. Wierzby niskie, rosnące na wilgotnych łąkach;
  2. miasteczko w Płockiem.