Strona:PL Daudet - Spowiedź królowej.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mi od otaczających go ram, jak upodobania antykwarjusza pośród „articles de Paris“ — zyskały szybko Elizeuszowi sławę i słuchaczy w owych dymnych i gwarnych kuźnicach idej, gdzie tęgo krzyczano, a tężej jeszcze — pito. Skoro światło gazowe zabłysło w kawiarniach, natłoczonych i huczących, a na progu spostrzegano jego długą i niezgrabną postać, o spojrzeniu krótkowzrocznem, nieco błędnem, którego naprężony wysiłek rozrzucał, rzekłbyś, pasma włosów na czole, w kapeluszu, zsuniętym na tył głowy, dźwigającą pod pachą książkę lub perjodyk, z którego wysterczał olbrzymi nóż do przecinania kartek, wówczas wstawano z miejsc, krzycząc: „Oto Méraut!“. I usuwano się, czyniąc mu tem więcej miejsca, gdzieby mógł poruszać się swobodniej i gestykulować, Już przy wejściu porywały go krzyki i powitania młodzieży, potem zaś — gorąco i światło, to światło gazowe, co chwytało za gardło i upajało. Podejmował to jeden temat, to — drugi, pochwycony z popularnego dziennika, z książki otworzonej po drodze gdzieś koło Odeonu, to znów porzucał go; siadał i wstawał, głosem swym panując nad kawiarnią, skupiając wokół i grupując słuchaczy gestu.
Przerywano grę w domino, gracze bilardowi wychylali się ze schodów antresoli, z fajką w zębach, przytrzymując ręką długi cybuch z kości słoniowej. Drżały szyby, kufle, spodki, jak gdyby przejeżdżał furgon pocztowy, a właścicielka za ladą mówiła z dumą do wszystkich, którzy wchodzili: „Proszę prędzej... jest pan Méraut“. Cóż, że Pasquidoux, Larminat byli to zuchy, — on pogrążał ich wszystkich. Stał się mówcą dzielnicy. Ta sława, której nie szukał, dała mu zadowolenie tak zupełne, że uległ jej w sposób nieunikniony. Taki był w owej epoce los