Przejdź do zawartości

Strona:PL Czerwony testament by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1889 No237 part08.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

głos jego kroków rozlegający się po suchej ziemi, zwrócił uwagę Verniera.
Wyskoczył on z łóżka i podbiegł do okna.
Zobaczył, albo raczej odgadł cień jakiś co zniknął nad brzegiem po za krzakami.
— Co to u licha? — pomyślał agent i zaraz prawie posłyszał zgrzyt odczepianego łańcucha, ostrożne składanie go do czółna, odbijanie od brzegu i poruszanie wioseł.
— Hm! hm! — mruknął Vernier — a to co może znaczyć? — Kto to o tej porze, w noc tak ciemną, zapragnął zażywać spaceru?... To mi się trochę podejrzanem wydaje... Nie wiem czy się mylę, ale bodaj, że coś przewącham...
W paru sekundach Vernier był ubrany, wziął rewolwer do kieszeni, wyszedł z oberży nie przebudziwszy nikogo, pobiegł nad brzeg rzeki i wpatrzył się w ciemności.
Zobaczył oddalające się czółno.
Widział jak wpłynęło w małą odnogę po prawej stronie gęstego parku i zniknęło.
— Nie uda ci się — szepnął policyant, dowiem się gdzie się udajesz...
Poleciał co tchu do mieszkania kolegi i wywołał go po cichu.
Drugi agent niespał także.