Przejdź do zawartości

Strona:PL Czerwony testament by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1889 No237 part06.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nać czy wszystko spokojne, zbliżył się i zapytał.
— A co... nic nowego?...
— Nic — odpowiedziała Magdalena, położył się spać, ja zrobię zaraz to samo, myślę więc, że i pan możesz pójść za naszym przykładem...
— No to dobranoc pani!...
— Dobranoc panu, panie Vernier.
Agent najzupełniej przekonany, że nie ma żadnego niebezpieczeństwa, wstąpił do swego kolegi z wiadomością to wszystko dobrze, następnie powrócił do siebie...
Noe była ciemna — powietrze ciężkie, duszące, zapowiadało burzę.
Vernier wszedłszy do izdebki, którą zajmował, rozebrał się do połowy, nałożył fajkę i zaczął palić oparty o okno.
Okno to wychodziło na drogę prowadzącą do Marny.
Wiatr ciągnący od rzeki chłodził mu skronie, sen wcale go nie zdejmował.
Słyszał jak na wieży Joinville-le-Pont wybiła dziesiąta, później jedenasta, a potem i w pół do dwunastej.
Dokoła cisza była zupełna.
Oprócz równego, cichego plusku Marny, nic więcej słychać nie było.
— W pół do dwunastej!... szepnął Vernier... Czas się spać położyć, ale