Przejdź do zawartości

Strona:PL Czerwony testament by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1889 No236 part03.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Listonosz poszedł sobie w dalszą drogę.
— Zapewne od ojca... — pomyślał Paweł.
I spojrzał na adres.
— Nie — to nie ojca charakter... Od kogóż to być może? — Pismo jakby kobiece... Gdyby to było... gdyby to było...
— Nie śmiał dokończyć swojej myśli.
Serce zaczęło bić mu gwałtownie...
Drżącą ręką rozdarł kopertę, spojrzał na podpis i wyraz niezmiernej radości, albo raczej upojenia, zajaśniał mu na twarzy.
— Od Marty!... szeptał drżącemi usty. — Od Marty!... Cóż ona pisze?...
I pożerał wyrazy skreślone przez Pascala pod dyktandem doktora Thompsona.
— Wolna!... wolna! — wykrzyknął po przeczytaniu ah! jakiżem ja szczęśliwy! — Zobaczę ją dzisiaj wieczór!... Dziś wieczór zapewne, będę ją mógł wyrwać z rak tyrana! — Będzie w Petit-Castel... Będzie z Angela, która jej jest tak oddaną, która wie o jej miłości i chce jej dopomódz... — Będzie czekała na mnie!... O! moja ukochana, moja droga, jedyna Marto, ja nie każę ci na siebie czekać!... Oswobodzę cię... Opuścisz dom, gdzie cię prześladują, zamieszkasz pod rodzi-