Przejdź do zawartości

Strona:PL Czerwony testament by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1889 No233 part08.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

odwaga... przyzwyczaję się nazywać Pawła moim synem, tak jak ciebie nazywam moją córką...
Marta patrzyła na doktora z ogromnem ździwieniem.
Zapytywała się siebie, czy ten człowiek mówi prawdę, czy nie ukrywa jakiej myśli, czy nie chce jej oszukać?
Zręczny oszust miał oczy załzawione i miał łzy w głosie także.
Sierota pomyślała sobie:
— Może on naprawdę mnie kocha i tak cierpi... — Wiem co to jest miłość. — Poświęca się... — Muszę mu uwierzyć...
Jakób widział dobrze, co się działo w umyśle młodej dziewczyny.
Czuł, że ją pokonał.
Odgrywał w dalszym ciągu piekielną komedyę i padłszy przed Martą na kolana, mówił z płaczem:
— Ulituj się!... ulituj!... — Ja was tak oboje będę kochał!... — Będziecie dziećmi mojomi!...
— Dobrze — rzekła Marta, przekonana płaczem nędznika — o wszystkiem zapomniałam i wierzę panu...
— Niech się Bóg błogosławi, za to słowa!...
— Kiedy mnie pan odwieziesz do Petit-Castel?...
— Pojutrze, jeżeli sobie życzysz...
— Naturalnie, że sobie życzę!... — A