Przejdź do zawartości

Strona:PL Czerwony testament by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1889 No224 part08.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nazajutrz po tej strasznej nocy, był dzień przyjęcia u pseudo-Thompsona.
Marta zająć miała zwykłe swoje stanowisko w pokoju sąsiednim, obok gabinetu Jakóba i spełniać zwykło swoje czynności.
Wstała rano, myśląc o Pawle Fromentalu, który wierny jej zaleceniom, nie pokazał się wcale przy ulicy de Miromesnil.
— Może dziś przyjdzie... — myślała sierota i czuła się uszczęśliwioną tą myślą i tą nadzieją, pomimo bowiem instynktownej obawy, jakiej doświadczała, dałaby dużo za to, ażeby zobaczyć ukochanego, chociażby na chwilę tylko.
Kiedy dokończała właśnie toalety, zapukano lekko do drzwi jej pokoju.
— Kto tam? — zapytała.
— Twoja Angola, kochanko.
— Proszę.
Przyjaciołka Pascala przestąpiła próg i podeszła złożyć na czole Marty judaszowski pocałunek.
— No, kładź kapelusz i okrycie, moja pieszczoszko... — rzekła, bo czekają na ciebie...
— Kto taki?...
— Doktor...
— A czegóż chce odemnie?...
— Kazał zaprzęgać i zabiera cię na przejażdżkę po lasku Bulońskim...