Przejdź do zawartości

Strona:PL Czerwony testament by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1889 No222 part16.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ni mówi?... wygląda to na żarty ze mnie doprawdy...
— Aj! kochany hrabio, ty widzę niczemu nie wierzysz...
— Mów pani, bo umrę z niecierpliwości.
— A niechże Pan Bóg broni!... Pan, przeciwnie, musisz żyć... dla swojego szczęścia!...
— Czyż ja mogę być szczęśliwym, gdy pani tak udręcza moje serce?... tak zasmuca moję duszę?...
— Niechże się to serce uspokoi a dusza rozweseli!... — No widzę, że pan nie odgadniesz?...
— Ja napewno nic nie odgadnę... bo cóż mógłbym odgadnąć?...
— Trzeba więc panu wszystko powiedzieć. — Marta, pańska ukochana Marta, nie znajduje się już w Paryżu...
Fabian pobladł.
— Nie ma jej w Paryżu!... — powtórzył.
— No, ale nie ma pan potrzeby martwić się woale... — Raczej ciesz się pan z tego!... — Doktór przekonany, że świeże powietrze wywrze dobry wpływ na jego wychowankę, wysłał ją na wieś na dni kilka.
— I wyjechała?...
— Dziś rano...