Przejdź do zawartości

Strona:PL Czerwony testament by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1889 No220 part09.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

trzeba więc gwałtem dotrzeć do brzegu...
Opuścił nogi i poczuł grunt pod niemi. Woda zaledwie mu do brody sięgała.
Najdalej o dwa metry były krzaki rosnące nad brzegiem.
Zatrzymał się, żeby zaczerpnąć powietrza i nagle usłyszał odgłos kroków po nad głową.
Szedł ktoś widocznie brzegiem.
Naraz wszystko ucichło.
Pascal tu był przystanął i zaczął się przysłuchiwać.
Znowu dało się słyszeć stąpanie, które słabło stopniowo i nareszcie zniknę to zupełnie w oddali.
— To mój zabójca mechanik! — pomyślał Julek — przypuszcza, że już po mnie i ucieka!... A! szelma!... a łotr!... Cóż ja złego zrobiłem temu gałganowi?...
Powoli z trudnością wdrapał się na trawnik.
Trząsł się cały jak w febrze.
Chłodny wiatr nocny poruszający jogo mokrem ubraniem, czynił mu wrażenie okładów lodowych przykładanych do czoła.
Był tylko w koszuli i szarawarach, co było też wielkiem szczęściem dla niego, bo ciężej ubrany, byłby napewno utonął.