Przejdź do zawartości

Strona:PL Czerwony testament by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1889 No217 part04.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szenia ich ust, czy nie ujrzy czasem na nich jakiego dwuznacznego uśmiechu, ale został pobity spokojem Marty i naturalnem swobodnem zachowywaniem się Pawła.
— Nie, oni się nie znali... — zakonkludował nareszcie — niepodobna, aby ją kochał... A zresztą, jeżeli mnie wyprowadzili w pole i znają się i kochają od dawna, to nie ma nic w tem wielkiego! – Skończy się to niezadługo... Paweł Fromental nie jest wcale niebezpiecznym, nie należy on już wcale do tego świata.
Zasępił czoło, a w oczach dzikie zabłysły mu płomienie.
Marta spostrzegła to i zimno się jej zrobiło.
Ale wyraz fizyonomii doktora Thompsona zmienił się zaraz zupełnie.
Twarz jego z ponurej i groźnej, stała się odrazu otwartą i uśmiechniętą.
— No — odezwał się do sieroty i Pawła — porozmawiajcie ze sobą swobodnie, poznajcie się lepiej moje dzieci, bo zapewne dosyć często widywać się będziecie... Ja muszę iść do gości i zostawiam was samych...
Skinął przyjaźnie ręką i odszedł.
Marta musiała sobie przyznać tą razą, że wcale nie zrozumiała postępowania doktora.