Przejdź do zawartości

Strona:PL Czerwony testament by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1889 No207 part20.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jej godziny, usiadła na ławce a oczy ku drzwiom zwróciła.
Jakób zjawił się niebawem.
Wdowa powstała i podeszła ku niemu.
— Jakto, więc kochana pani, pierwsza przybyła? — wykrzyknął, ściskając podaną sobie rękę. — Naprawdę umieram ze wstydu! — Przepraszam, żem dał czekać na siebie.
— Nie mam ci nic do przebaczenia, kochany doktorze. — Jesteś punktualnym wyjątkowo, ale ja się pospieszyłam trochę.
— Bądź co bądź ja powienienem był być pierwszym!... Dziękuję za pobłażliwość... Spodziewam się, że pani nie po obiedzie...
— Jadłam bardzo mało, bo chciałam zachować dobry apetyt na kolacye...
— Jestem pani nieskończenie za to wdzięczny...
— Prędko jedziemy?...
— Natychmiast...
Jakób oddalił się od pani Labarre, ażeby pójść po bilety.
W chwile potem oboje jechali koleją, a od stacyi, ponieważ było bardzo niedaleko, udali się pieszo do Petit-Castel.
Wieczór był prześliczny.