Przejdź do zawartości

Strona:PL Czerwony testament by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1889 No206 part05.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

człowiekowi, a pewny, że się nie myli, zbliżył się doń i dotknął ramienia.
— Wszak to René, nie prawda?...
René, bo rzeczywiście on to był — podniósł się i podał rękę doktorowi.
— Tak, to ja panie — odpowiedział seminarzysta. — Siadaj no pan tutaj... — Mamy pół godziny czasu do zamknięcia kościoła. — Więcej to, aniżeli potrzeba, na to, co mam pana powiedzieć...
Jakób usiadł.
Młody człowiek zajął miejsce obok i zaczął dalej głosem przyciszonym:
— Musiałeś się pan ździwić zapewne, kochany panie doktorze, że kościół na miejsce spotkania się naszego wybrałem... — A to naturalne jednakże. — Ubranie, jakie mam jeszcze na sobie, nie pozwała mi, pokazywać się w jakiemkolwiek publicznem miejscu, bez zwrócenia na siebie uwagi...
— Mogłeś był przecie przyjść do mnie?...
— Nie chciałem.
— Dla czego?...
— Może zaraz się wytłomaczę... — wydało się panu dziwnem, żeś mnie zastał klęczącego i modlącego się żarliwie, mnie, który jutro zrucam sutannę!... — To także bardzo proste.., — Nie miałem wcale powołania do stanu duchownego, ale mam wiarę i to wiarę gorącą, szcze-