Przejdź do zawartości

Strona:PL Czerwony testament by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1889 No203 part02.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

śliczną panienkę w towarzystwie jakiejś osoby innej... tłustej... nie zbyt młodej, ale dobrze zakonserwowanej, która jednego razu ryby odemnie kupiła... Dobryś!... pomyślałem sobie — a toć oto panieneczka, o której mój pan Paweł myśli piętnaście razy na kwadrans. Ej! do pięćkroć sto tysięcy szatanów, tego obojętnie puścić przecie nie mogę. Trzeba się dobrze przekonać, czy tak jest, jak mi się zdaje, trzeba wyśledzić gdzie przebywa ta mała?... Sadowię się w stary wehikuł który spotykam i polecam woźnicy podążać za pojazdem.
— Jedziemy!... Naraz stój!... dochodzi nas muzyka... Maszeruje jakiś pułk liniowy, a na jego czele kapela.
Wystraszony koń tramwajowy rzucił się w bok gwałtownie i uderzył na powóz, który połamał... — Opowiadam dosłownie tak jak było... — Obie damy przeraziły się piekielnie i zaczęły wrzeszczeć straszliwie...
— Czy Marta nie została skaleczona!... — wyszeptał zaledwie Paweł, blady śmiertelnie.
— Nie... nie... panie kochany... ranionym został jeden tylko powóz... Damy odzyskały spokój... stangret zaciął konie i pojechał dalej, a ja zacząłem śledzić kobietki... — Zatrzymaliśmy się dopiero przy ich mieszkaniu.