Przejdź do zawartości

Strona:PL Czerwony testament by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1889 No187 part03.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

znam się z tem wyśmienicie! Nie jedne już podnosiłem...
Podbiegł do przewoźników i pomógł im w robocie.
— Ho! ho... rzekł Jolivet... lubim widzę łowić rybki?...
— To jedyna namiętność moja!.. A jednakże... tutaj... nie prędko napewno zarzucę moję wędkę...
— Dla czego?...
— Bo to miejsce nic nie warte. To samo co wybrać się na połów na plac Zgody, i zasiąść na obelisku.
— Marna, to co innego!... W nią mi graj!.. Tam się czasu napróżno nie traci...
— Wracaj kiedy tak na Marnę radzę ci szczerze!...
— Możesz być pewnym że wrócę, tylko zatrzymam się może trochę w dole Sekwany, pomiędzy Suresnes a Argenteuil... bo bardzo lubię podróżować. Podróże ogromnie, rozwijają młodych ludzi — a ja dorastam właśnie...
Stope! — krzyknął Joliwet — trzymaj tam węzeł liny...
— Spieszcie się chłopcy — bo wpadniemy na wir, za jakie dwadzieścia minut.
— Hejże do kotwicy... — odezwał się jeden z marynarzy. — Trzymajcie się Wszyscy ostro, bo tu przejście niebezpieczne...