Przejdź do zawartości

Strona:PL Czerwony testament by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1889 No175 part08.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czuł się już zupełnie wolnym niezadługo.
Nagle zatrząsł się cały.
Udekorowany jegomość z biblioteki ukazał się we drzwiach kawiarni.
Rzucił on uważnie wzrokiem dookoła siebie, zauważył swoję wspólniczkę, podszedł ku niej i usadowił się obok, odgrywając komedyjkę jakby spotkanie to było całkiem wypadkowe.
Bouvard zjawił się zaraz także.
Zobaczył Rajmunda i zbliżył się do niego.
— Mamy już dwoje zatem — odezwał się ojciec Pawła. — Usiądź naprzeciwko mnie, każ sobie podać cokolwiek i przybierzmy takie miny, jakbyśmy rozmawiali o najobojętniejszych w świecie rzeczach. Ja pilnuję łotrzyków.
— Proszę o kieliszek koniaku — wołał Bouvard w stół uderzając.
— Garson spełnił polecenie, a Rajmund kiwnął nań i zapłacił zaraz co się odeń należało, aby go nic nie zatrzymało gdy trzeba będzie pójść za złodziejką.
Abraham, ponieważ on to był tak doskonale przebrany, po kilku nic nieznaczących wyrazach na głos wypowiedzianych, zawiązał ze wspólniczką taką rozmowę tajemniczą:
— Twardo w kieszeni?...
— Ma się rozumieć — odpowiedziała