Przejdź do zawartości

Strona:PL Czerwony testament by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1889 No175 part05.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— To ta jejmość, wysunie się z pewnością pierwsza... — pomyślał Rajmund.
I myślał już opuścić swoje miejsce, gdy spostrzegł, że mężczyzna udekorowany, wyciągnął ze swego portfelu buletyn czysty i wsunął go w rękę księdzu, który z kolei podał go znowu kobiecie.
Ta wzięła pióro i wypełniła blankiet.
Kości zostały rzucone.
Rajmund podniósł się, złożył na pułeczce wszystkie przybory swoje, skierował się ku drzwiom wychodowym i zajął miejsce obok Bouvarda, siedzącego w pierwszej ławce.
— No i cóż?... zapytał ten ostatni.
— Mamy ich już!... Czy widziałeś gdziem siedział ostatecznie?...
— Widziałem... po za księdzem.
— To właśnie złodziej!...
— Czyż to możliwe?...
— Nieprawdopodobne a jednak prawdziwe. Mężczyzna udekorowany, siędzący po prawej i kobieta po lewej stronie, to godni jego wspólnicy. Kobieta ma przy sobie książkę skradziona... Ona też wyjdzie pierwsza prawdopodobnie... Ja pójdę za nią.. Ty, Bouvard, weźmiesz w opiekę tego ze wstążeczką i nie opuścisz go dotąd, dopóki się doskonale nie przekonasz gdzie mieszka.
— Rozumiem!...