Przejdź do zawartości

Strona:PL Czerwony testament by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1889 No169 part02.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Data nic a nic nie znaczy... Bywają przeróżni majstrowie... Potrafią sfabrykować tytuł... potrafią zmienić cyfry... Drukuje się okładkę na starym papierze, starym szryftem, farbą trochę wybladłą i jest... Gdyby to była rzetelna edycya z 1649 r. możnaby na niej dorobić się majątku... Tak panie... możnaby na niej, powtarzam, dorobić się ma...jąt...ku!...
— Nabawiłeś mnie pan strachu doprawdy... Czyż mógł bym być oszukanym?...
— Trzebaby zobaczyć książkę... Jeżeli to nie falsyfikat, czego na pamięć, twierdzić żadną miarą nie mogę, to z pewnością egzemplarz skradziony z Biblioteki publicznej, bo ta tylko jedna go posiadała... Nie byłoby i w tem nic tak bardzo nadzwyczajnego, bo nie raz już jacyś nędznicy podkradali zbiory narodowe!... Należałoby przedsiewziąć środki bardzo energiczne, aby podobne łotrostwa nie mogły się powtarzać w przyszłości!...
— Jakto?... okradają istotnie biblioteki?... — odezwał się Raymond, z doskonale udanem ździwieniem...
— Nie wiem tego, czy je dziś jeszcze okradają, ale wiem, że przed laty skradziono z nich nawet sporo.
— A czy pochwycono złodziei?...