Przejdź do zawartości

Strona:PL Czerwony testament by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1889 No164 part06.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

konywać ma robotę, skłonił się uprzejmie i powiedział:
— Państwo także tutaj się znaleźli?...
Jak pan widzisz... odpowiedział Jakób.
I udał się z Martą do sąsiedniej altanki.
— No Wirginio dysponuj... odezwał się tapicer do towarzyszki.
— Zaraz zadysponuję i możesz być zupełnie spokojnym, że dobrze zadysponuję... śniadanko będzie maleńkie ale szykowno... Każę dać rybę smażoną.
— Brawo!... Przepadam za rybą smażoną.
— Ale jakże tu ślicznie — czy ty to widzisz?... zapytała Wirginia. Chciała bym żebyś miał tu na długie czasy robotę... przychodziłabym i szyła pod cieniem tych drzew wspaniałych.
— Masz racyę, kochana Ni-nie! ale na nieszczęście, starczy mi tu najwyżej na dzień lub na półtora dnia zajęcia. Jeżeli chcesz jednakże, to przyjdziemy tu jutro znacznie wcześniej, zjemy znowu tu sobie śniadanie, a skoro się ułatwię, popływamy sobie trochę po rzece.
— Chce... chce... mój kochany. Przejażdżka czółnem, to moje marzenie gorące.
— Powiedz-no Ni-nie...
— Co takiego?...