Przejdź do zawartości

Strona:PL Czerwony testament by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1889 No162 part08.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Czyż to jest prawdopodobne — odezwała się następnie. A tożeś pan doszczętu chyba Marne obrabował?... A to porcya co się nazywa!... I pan to sam wszystko złapałeś?...
— Łapało nas dwoje — ja i moja wędka...
— Kiedy tak, to powiem panu za to pewną nowinę, która powinna zrobić panu przyjemność... Będziemy oto mieli kogoś na obiedzie...
— Fabiana — zawołał Paweł — bo piałem do niego.
— Nie, wcale nie pana Fabiana...
— No to ojca?...
— A właśnie.
— Zkądze Magdalena wie o tem?...
— Z depeszy jaka nadeszła i jaką sobie przeczytać pozwoliłam... Poczciwe panisko nasze przyjedzie pociągiem przychodzącym o wpół do siódmej... Odpocznij pan sobie trochę i dalej co tchu na stacyę.
— Tak zrobię... a przedewszystkiem dziękuję ci kochana Magdaleno, bo mi naprawdę dobrą zwiastowałaś wiadomość.
Przebrawszy się co prędzej, Paweł podążył znowu nad rzekę, wsiadł w czółno i w dziesięć minut potem był już na dworca w Saint-Maur, gdzie uściskał ojca przybyłego w tej chwili.