Przejdź do zawartości

Strona:PL Czerwony testament by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1889 No160 part04.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Z tem wszystkiem Paweł się bawił, a to rzecz najgłówniejsza. Płotki brały ciągle, on ciągle wędkę wyciągał, ciągle zakładał robaki, i ciągle zarzucał na nowo.
Po dwu godzinach zabawki, znała zł się w posiadania wcale przyzwoitego zasobu.
Spojrzał na zegarek.
Była blizko trzecia.
— Nie jadam nigdy przed siódmą, powiedział, gdy więc powrócę na szóstą, to będzie zupełnie w porę. Magdalena będzie i tak miała czasu więcej niż potrzeba do załatwienia się z rybami... Jeżeli tak pójdzie dalej jak dotąd, to zdwoję zdobycz.
I zarzucił wędkę ponownie.
Czas był wyjątkowo piękny.
Słońce rzucało złociste promienie na rzekę i żywym ogniem paliło, ale Paweł znajdował się w atmosferze świeżej, chłodnawej, wpośród rozkosznego cieniu...
Siedząc spokojnie, cichutko, śledził z największem zajęciem, prawie ze wzruszeniem, najmniejsze poruszenie spławika.
Czy bierze?...“
To proste zapytanie, miało w tej chwili dla niego najdonioślejsze znaczenie.