Ta strona została przepisana.
Marta w dzień odbywała przechadzki po małym parku, kilka razy zapuszczała się aż do willi sąsiedniej, odwiedzała robotników, a pod wieczór brała książkę do ręki, zasiadała na ławce pod kasztanami i rozpoczynała czytanie, które jednakże zaraz przerywała, aby się oddawać rozmyślaniom co do nowego swego położenia.
Nigdy żadna najmniejsza wątpliwość co do uczuć, jakie jej okazywał doktór Thompson, nie powstała w umyśle młodej kobiety.
Wierzyła ślepo w bajeczkę wymyśloną przez Jakóba Lagarda, którą znają już nasi czytelnicy.