Przejdź do zawartości

Strona:PL Czerwony testament by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1889 No145 part11.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z ulicy Guenegaud, nic nie odpowiedziała.
Podniosła się zagryzając usta.
— Nadmieniam jeszcze — ciągnął Fauvel — że jeżeli testament istniał rzeczywiście, sprawiedliwość znajdzie sposób przekonania się o tem i wydobędzie go na światło dzienne gdziekolwiek by był ukryty.
— Sprawiedliwość!... zaśmiała się pani Laborre, wzruszając pogardliwie ramionami. Za często bywa ślepa ta sprawiedliwość!... — Nieraz nie widzi tego na co patrzy... Ty o tem wiesz coś mój bracie...
Antykwaryusz zadrżał.
— Ja?... powtórzył.
— No, tak, ty.
— Ja się nie obawiam niczego.
— Boś jest człowiekiem zręcznym, umiejącym działać ostrożnie...
— Ja myślę o przyszłości — tyś po winna tak samo robić... — Jeżeli potrzebować będziesz kiedy jeszcze jakiej rady, przychodź do mnie... chętnie zawsz gotów ci jestem służyć... Pamiętaj przytem, że jeżeli twoje interesa wezmą zły obrót, będziesz miała zawsze we mnie brata...
— Brata, co zniewala i prawi kazania, ale nic a nic więcej...
— I to coś znaczy...