Przejdź do zawartości

Strona:PL Czerwony testament by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1889 No143 part06.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kim mam do czynienia, ale zresztą nie pisnąłem nigdy słówka nikomu. — A czy w moich łachmanach wyglądam na osobistość, którą nosi na szyi złoto?... Wyglądam na takiego, co nieposiada ani jednego grosza... — Komuż by przyszła myśl, aby mnie rabować?...
— To prawda... że nie masz się czego obawiać... — Więc to w tych stronach założyłeś swoje locum?...
— Na teraz... bo tu się teras ryby łapią, gdy tu już brać nie będą, przeniosę się na Sekwanę... — W ten sposób zmieniam swoje przyjemności.
Donośny głos przerwał dalszą rozmowę.
Był to głos restauratora.
— A co to! czego się tu kręcisz włóczego? — krzyczał gospodarz na chłopaka. — Nie naprzykrzaj mi się gościom próżniaku!
— Naprzykrzać się! — powtórzył chłopak — ej, obywatelu, to zupełnie źle powiedziane. Nie naprzykrzam się nigdy nikomu. Proponowałem po prostu tym panom, ażeby ryb kupili...
— Złapałeś co?...
— Trochę.
— Cóż masz?...
— Około dwóch funtów kiełbi i ze trzy funty karpia.