Przejdź do zawartości

Strona:PL Czerwony testament by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1889 No119 part10.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A co? — zapytał Pascal. — Cóż powiadasz?...
— Powiadam, żeś się nie mylił. To rzeczywiście cudo piękności, chociaż rysy powleczone ma smutkiem.
— Gdyby twarz miała wesołą, byłaby olśniewającą...
Ex-więzień dodał z uśmiechem.
— Potrzebaby wtedy użyć ciemnych okularów, ażeby patrzeć w to słońce!...
— Przyznajesz zatem, że nie przesadzałem?...
— Przyznaję, żeś nie powiedział raczej całej prawdy.
— I przyznajesz, że potrzeba się postarać, aby to zjawisko posłużyło nam w naszych zamiarach i to za jaką bądź cenę?...
Pascal powiedział ostatnie słowa z naciskiem.
— Za jaką bądź cenę powiedziałeś... rozumiem — odrzekł Jakób Lagarde.
Weszli do oberży.
Lureau siedział przy kuntuarze i porządkował rachunki.
Przerwał robotę, ażeby powitać gości.
Jakób zbliżył się doń i zapytał.
— Który doktór leczy to panią co mieszka na tym samym co i my korytarzu, a której córka wyszła ztąd przed chwilą?...