Przejdź do zawartości

Strona:PL Czerwony testament by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1889 No118 part03.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ależ muszą mieć kwit przecie... zauważył Pascal.
— Kto to wie?... Kobiety nie znają się na interesach, a wdowa wierzyła najzupełniej przyjacielowi swojego nieboszczyka męża... Pytanie czy zabezpieczyła się jak należy...
— Była by to rzecz bardzo dla nich smutna.
— Podzielam pańskie zdanie, ale cóż tu poradzić na to... Kto w dzisiejszych czasach nie chce być oszukanym, ten musi nie wierzyć nikomu...
— Święta prawda kochany panie!... Pełno na każdym kroku złodziei... którym podaje się rękę, nie domyślając się wcale z kim się ma do czynienia...
Rozmowę oberżysty z Pascalem, przerwało wejście Jakóba Legarde‘a.
Pan Lureaux opuścił salę, aby przygotować śniadanie.
— Wiesz mój kochany, że będziemy zmuszeni przesiedzieć tutaj pięć, albo sześć dni nawet. Potrzeba posporządzać różne akty, które muszę popodpisywać. Zginiemy doprawdy z nudów, mając za całą rozrywkę, chyba łowienie ryb na wybrzeżu...
— Będziemy mieli co innego do roboty — odpowiedział Pascal z uśmiechem...
— Tak?... Cóż takiego?...