Przejdź do zawartości

Strona:PL Czerwony testament by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1889 No117 part13.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Dobrze panienko... Czy to wszystko?...
— I bułeczkę... Czy listonosz nie był?
— Nie jeszcze, ale niech się pani nie kłopocze, jak tylko cokolwiek dla pani będzie, to zaraz zaniosę na górę..
— Bardzo panu dziękuję...
— Jakże się ma dzisiaj mama pani?...
— Zdaje mi się, że cokolwiek lepiej...
— To chwała Bogu!... Aby się tylko polepszyło, to prędko powróci do zdrowia...
Marta skłoniła się obu panom lekkim skinieniem głowy i wyszła z sali.
Pascal słuchał gdy panna Grand-Champ mówiła i oczarowany był tym czystym dźwięcznym głosikiem, a oczy trzymał wlepione w rysy żywej madonny.
Dziwna rzecz jednakże, na widok tej nieporównanej istoty, nie uczuwał nic więcej oprócz admiracvi. Marta spełniała jego najgorętsze życzenia.
Ta uderzająca piękność odpowiadała na pytanie jakie stawiał sobie przed wejściem panny de Grand-Champ. Dziwił się temu cudownemn prawdziwie przypadkowi, że w małem prowincyonalnem miasteczku, w Joigny, w którem przebywał zaledwie od kilku godzin, spotkał istotę o jakiej marzył jak o czemś nie-