Przejdź do zawartości

Strona:PL Czerwony testament by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1889 No116 part16.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

miennej posadzce, wzniosła oczy do nieba i zaczęła się modlić gorąco.
Gdy powstała, czuła się znacznie spokojniejszą.
Twarz miała pogodną, spojrzenie łagodne, gorzki uśmiech zniknął z ust.
Udała się do złotnika.
Zastała go samego w sklepie z lupą przy oku.
Zajęty był reperacyą jakiegoś zegarka.
Spostrzegłszy młodą kobietę, odłożył zaraz robotę, wstał z krzesła i uniósł do połowy aksamitną czapeczkę, przykrywającą łysą i świecącą jak kula bilardowa czaszkę.
Był to mały, chudy człowieczyna, o twarzy przebiegłej, oczach bystrych, ale nie wyglądał na złego.
— Czem mogę służyć pani? — zapytał uprzejmie.
Marta zaczerwieniła się po uszy, a w całem ciele dreszcze poczuła.
Zapanowała zaraz jednakże nad sobą i wydostawszy z kieszeni kwity, odezwała się głosem niepewnym:
— Przeczytałam na karcie w oknie wystawy, że pan kupujesz kwity zastawne, przychodzę więc zaproponować, czy by pan tych oto nie nabył?...