Przejdź do zawartości

Strona:PL Czerwony testament by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1889 No116 part14.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Do apteki.. — Czy nie potrzeba ci czego przed mojem wyjściem?
— Pić mi się chce straszliwie.
Córka podała matce filiżankę ziółek i wyszła z pokoju, zamykając drzwi za sobą.
Od wczoraj rano, biedne dziecko nie miało nic a nic w ustach.
Trzymała się siłą woli jedynie.
Nogi pod nią drżały, pot zimny występował jej na skronie.
— Trzeba coś przejeść — powiedziała sobie. — Czuję się niezmiernie osłabioną i mogę nie wytrwać, a któżby w takim razie pielęgnował biedną matkę?
Znalazła się przed sklepem piekarza.
Kupiła bocheneczek chleba, w sklepie kolonialnym tabliczkę czekolady i poszła dalej, zajadając podczas drogi ten skromny posiłek.
Marta była już kilka razy na mieście.
Obok biura Mont-de-Pieté zauważyła sklep złotnika, albo raczej przekupnia różnych wyrobów złotych i srebrnych.
W wystawie sklepowej pomiędzy różnemi kosztownościami, położoną była karta z napisem:
„Przyjmuje się zastawy i nabywa kwity lombardowe.“
Do tego to sklepu, udała się biedna dziewczyna.