Przejdź do zawartości

Strona:PL Czerwony testament by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1889 No116 part13.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

si być człowiekiem zacnym, odwołam się do jego szlachetności! Ale jeżeli odmówi? jeżeli więcej nie przyjdzie? Co pocznę wtedy?... Boże, co ja cierpię! co ja cierpię! Zdaje mi się, że tracę głowę! No, nie trzeba tracić odwagi, trzeba panować nad sobą. Zastawiłam w Mont-de-Pieté moje kosztowności, ale kwity mogę sprzedać. Gdybym miała tutaj moje walizy z sukniami i bielizną, mogłabym coś dostać na to pieniędzy, ale prosto z Genowy je wysłano do Paryża! Nie mamy nic a nic zgoła! Oh! przeklęty bankier, czemu on nie odpowiada? Z jego to łaski umieramy tutaj z nędzy! Czyżby śmiał obedrzeć dwie kobiety z tej trochy grosza? Czyżby był takim nikczemnikiem, takim wyrzutkiem prawdziwym?...
Mówiąc to Marta odszukała w komodzie kwitów z Mont-de-Pieté wydobyła je i schowała do kieszeni, a potem wzięła receptę, przystroiła twarz w spokój, którego w głębi duszy nie posiadała wcale, włożyła na głowę kapelusz, weszła do pokoju matki i zbliżyła się do łóżka.
— Wychodzisz kochanko? — zapytała hora.
— Tak droga mateczko, ale bawić idę nie długo.
— Gdzie idziesz?