razu przywiązać!... Czy pan posłuchał rady jaką mu dałem?
— Tak... tak... podałem rachunek i zdaje mi się, że pan trafnie położenie osądziłeś.
— Gonią ostatkami, nieprawda?
— Tak mi się wydaje...
— Nie można i nie powinno się pracować za darmo — każdy musi otrzymać co mu się należy, to moje zdanie stanowcze. W naszych czasach wszystko kosztuje! Rzeźnika i piekarza nie da się zaspokoić pięknemi słówkami...
— Nalegaj pan jutro o zregulowanie rachunku, nie daj się pan zaciągać.
— Bądź pan spokojny... dziękuję!
Doktór uścianął rękę oberżysty i poszedł w stronę mostu.
Marta po odejściu pana Gerbaut stała jak przybita na miejscu, z oczami szeroko otwartemi z dyszącą piersią, z szumem w głowie.
Nakoniec ocknęła się z tego osłupienia, a kilka niezrozumiałych wyrazów z ust się jej wydobyło.
— Czego się najbardziej obawiałam, to tego właśnie rachunku! Boże, Boże wielki! on jutro dopominać się będzie o pieniądze!... Jutro... Boże.. jutro...
Rozwinęła fatalny papier i spojrzała na sumę, jaką winna była doktorowi.
Strona:PL Czerwony testament by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1889 No116 part11.png
Ta strona została przepisana.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/8/8d/PL_Czerwony_testament_by_X_de_Mont%C3%A9pin_from_Dziennik_dla_Wszystkich_i_Anonsowy_Y1889_No116_part11.png/1024px-PL_Czerwony_testament_by_X_de_Mont%C3%A9pin_from_Dziennik_dla_Wszystkich_i_Anonsowy_Y1889_No116_part11.png)