Przejdź do zawartości

Strona:PL Czerwony testament by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1889 No115 part08.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie zmniejsza, to mnie bardzo niepokoi...
— Czy doktór nie był jeszcze?...
— Właśnie, że nie... i dziwi moie, że się tak zaniedbuje, wiedząc jak jest potrzebny.
— To z pewnością nie jego wina. — Straszliwie jest zajęty... — Napewno go gdzie za wezwano... — Ale nadejdzie, nadejdzie niezadługo...
— Mam przynajmniej nadzieję...
— Czy zaraz przynieść śniadanie?... Jest doskonała pieczeń wołowa z jarzynkami.
— Dziękuję panu... Nie mam wcale apetytu...
— Nie trzeba się tak poddawać zmartwieniu panienko!... Zmartwienie tak samo jak choroba zabija... Niech pani mię usłucha i niech pani przeje cokolwiek...
— Nie mogłabym nic wziąć do ust w tej chwili... Za nadto jestem zaniepokojoną.
— Jak panienka sobie życzy... Ale jak apetyt powróci to proszę mnie zaraz zawołać. Zawszem gotów na rozkazy. Dla tak spokojnych i uczciwych lokatorek, co płacą regularnie należność tygodniową, człowiek by się z całego serca rozdarł na czworo...