Przejdź do zawartości

Strona:PL Czerwony testament by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1889 No115 part05.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ga — Trwać będzie tygodnie — a może i miesiące całe. Marta, zapytywała też siebie, jak potrafi stawić czoło potrzebom?...
Kochała matkę tak jak i matka ją kochała.
Obie uwielbiały się wzajemnie. Nędza, która koniec końcem przyjść przecie musiała, przerażała biedną dziewczynę. Nie chodziło jej o nią samą, ale o matkę — o jej chorobę, która wymagała nadzwyczajnych i nieustannych wydatków. W żaden sposób podołać im nie potrafi. Od ciągłych łez poczerwieniały jej powieki i pobladły policzki.
Trzymała rękę matki w swojem ręku i okrywała ją pacałunkami. Czuła, że chora raz była zimną jak lód, to znów gorącą jak rozpalone żelazo, czuła, że w stanie zupełnej prawie nieprzytomno ści, ani jej nie widziała, ani pocałunków jej nie poznawała.
Zapukano lekko do drzwi.
Marta się zerwała na równe nogi i pobiegła otworzyć.
Spodziewała się doktora.
Tymczasem stanął przed nią właściciel oberży.
W jednej ręce trzymał ćwiartkę papieru, drugą zdejmował z głowy białą czapkę perkalową, spełniał bowiem o-