Przejdź do zawartości

Strona:PL Czerwony testament by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1889 No110 part03.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przyświecało wesoło, starzec miał na sobie grubo watowane palto zimowe.
W jednej z dziurek od gazika miał wstążeczkę legii honorowej.
Kiedy przebyli trotuar i weszli do bramy, lokaj zapytał:
— Czy mam pójść z panem hrabią?
— Nie... nie ma potrzeby — siadaj z powrotem na kozioł i powiedz Szczepanowi, niechaj przejedzie z końmi po polach Elizejskich...
— O której godzinie mamy się stawić po pana hrabiego?
— O trzeciej.
Głos starca czysty i brzmiący donośnie, był w rażącej sprzeczce z ogólną jego powierzchownością, świadczył bo wiem, iż było jeszcze życie w tem złamanem ciele.
Lokaj puścił rękę pana, powrócił do stangreta i powtórzył mu rozkaz otrzymany, powóz więc zakręcił zaraz i tą samą drogą podążył na pola Elizejskie.
Kiedy to się działo, siwowłosy starzec wszedł wolno na schody, prowadzące do obszernego przedsionka, z którego na prawo szło się do gabinetu bibliotekarza, a na lewo do pokoju, w którym urzędnicy i goście pozostawiali palta, laski, kalosze i parasole, bo wchodzić z nimi na salę nie wolno było.