Strona:PL Bolesław Leśmian-Przygody Sindbada żeglarza 157.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

»Wyrządzasz mi krzywdę i przykrość! - zawołał tłuścioch. - Weź choćby tę jedną, co leży nauboczu, najsuciej wykąpana w oliwie i najsrebrniej połyskująca spasionym brzuszkiem, w którym obecnie utkwił samotny a wielce nadobny goździk, jakby na znak, iż od owego właśnie miejsca warto tej rozkoszy napocząć«.
»Wezmę tedy jeszcze tę jedną, pod warunkiem, że będzie - ostatnia«.
Podczas gdy jadłem wskazaną mi przez tłuściocha sardynkę, ten ostatni znów klasnął w dłonie i zwrócił głowę do drzwi.
»Kalebasie - zawołał - podaj nam co tchu dwie filiżanki rosołu z pasztecikami«.
»Pasjami lubię rosół« - zauważyłem.
»A więc pij, póki gorący, ale ostrożnie, abyś nie oparzył warg«.
»Paszteciki - znakomite!« - rzekłem, udając zachwyt.
»Nieprawdaż? - zawołał tłuścioch, chuchając i poruszając kolisto rozwartemi wargami, tak, jakby smakowicie się borykał ze zbyt gorącym pasztecikiem. - Są to paszteciki mego własnego pomysłu. W ich wonnem i parnem wnętrzu tkwi odrobina jarząbka, źdźbło kapłona, naparstek móżdżku i złotawa krztyna szpiku wołowego. Piękna to zaiste chwila, gdy owe z rozmaitej dziedziny mięsiwa i tłuszczyki wejdą pomiędzy sobą w milczące porozumienie, ażeby wspólnie utworzyć jednolity i niepodzielny smakołyk! Jarząbek zapożyczy smaku od kapłona, kapłon - od móżdżku, aż wreszcie wszystko troje przesiąknie nawskroś wnikliwym szpikiem, aby napęcznieć, wyprzejrzyścieć i przysposobić się do ostatecznego roztajania na szlachetnem podniebieniu pożądanego gościa!«
Każde słowo tłuściocha aż do bólu podniecało mój głód i apetyt. Postanowiłem jednak aż do końca grać powziętą rolę w tej nadziei, iż tłuścioch zlituje się wreszcie nade mną i uraczy mię choćby jedną rzeczywistą potrawą.
Tymczasem wszakże musiałem zjadać potrawy urojone, które nam podawał urojony Kalebas. Było tych potraw bezliku tak, że wkońcu straciłem wszelką rachubę.
Przyszła wreszcie chwila, gdy tłuścioch kazał podać wino i desery. Urojony Kalebas natychmiast spełnił jego zlecenie.
»Stół ugina się pod butlami wina - rzekł tłuścioch, wskazując pustą powierzchnię stołu. - Czy jesteś znawcą win?«