Strona:PL Bolesław Leśmian-Przygody Sindbada żeglarza 148.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kolwiek postaci ludzkiej, gdyż wiedział, że go poznam tym razem po pysku djabelskim, który od czasu do czasu będzie mi musiał ukazać. Postanowił więc użyć innego fortelu, aby mię skusić do nowej podróży i obarczyć mię w ten lub inny sposób wiadomym listem.
Pewnego razu, gdym spacerował za miastem, zjawił mi się we własnej swojej postaci. Zdziwiła mnie jego zuchwałość i bezczelność.
»Jak śmiesz na oczy mi się pokazywać? - zawołałem gniewnie. - Natręctwo twoje niema granic, ani miary!«
»Nie gniewaj się na mnie - odpowiedział Djabeł Morski - postanowiłem nigdy nie kusić cię do podróży, lecz do innych zgoła czynów«.
»Do jakich?« - spytałem, marszcząc brwi.
»Do błahych - odrzekł Djabeł spokojnie - mianowicie pragnę cię zniewolić do tego, abyś, po pierwsze - zabił we śnie Urgelę, powtóre - zamordował na jawie wuja Tarabuka i po trzecie - śmiał się z tych dwóch czynów i we śnie i na jawie«.
Słowa te oburzyły mię tak, żem w pierwszej chwili osłupiał z nadmiaru oburzenia. Potem wpadłem w taką wściekłość, jakiej z pewnością nikt pod słońcem nie doznał.
»Zabiję cię, potworze przeklęty! - wrzasnąłem, wyciągając i tężąc pięście. - Zabiję cię, zanim zdążysz raz jeszcze powtórzyć te słowa zbrodnicze!«
Z zaciśniętemi pięściami rzuciłem się na Djabła. Lecz ten ostatni, udając przerażenie, zaczął co tchu przede mną uciekać. Wściekłość moja wzrastała coraz bardziej, gdyż potwór, uciekając, odwracał ku mniej swój łeb i powtarzał wciąż te wyrazy:
»Musisz zabić we śnie Urgelę, zamordować na jawie wuja Tarabuka i śmiać się z tych dwóch czynów i we śnie i na jawie!«
Ścigałem go niestrudzenie, lecz uchodził tak chyżo, że wymykał mi się z rąk w chwili, gdym był już pewien swego zwycięstwa. Wściekłość moja była tak wielka, że postanowiłem ścigać go dzień i dwa i trzy, dopóty, dopóki nie pochwycę go i nie ukaram! Oślepłem w tej chwili na wszelkie inne uczucia, prócz gniewu i zemsty. Nie widziałem wokół i przed sobą nic, prócz Djabła Morskiego, którego chciałem, którego musiałem pochwycić. Któż mi uwierzy, gdy powiem, żeśmy biegli dwa dni i dwie noce bez ustanku! A jednak tak było! Dwa dni i dwie noce - bez wytchnienia, bez spocznienia! Djabeł uciekał w stronę Balsory,