Strona:PL Bolesław Leśmian-Przygody Sindbada żeglarza 070.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W godzinę potem byliśmy już w gęstwinie leśnej.
»Jestem znudzona i zgłodniała« - rzekła Najdroższa, siadając na murawie leśnej.
Wyjąłem z kieszeni garść diamentów i podałem królewnie. Ziewnęła łapczywie i zabrała się do połykania.
»Dokąd mię prowadzisz?« - spytała po chwili.
»Do Bagdadu« - odrzekłem.
»Czy masz tam pałac?«
»Mam«.
»Czy wygodny?«
»O, bardzo wygodny!«
»Czy z otomaną i różowem oświetleniem?«
»Znajdzie się i otomana i oświetlenie różowe. Otoczę ciebie, o, Najdroższa, zbytkiem i przepychem«.
»Boję się tylko - zauważyła królewna, ziewając trwożnie - boję się pościgu mego ptaka. Pała dla mnie miłością bezwzględną i jestem pewna, że, ujrzawszy próżną komnatę, uda się na poszukiwania mojej osoby. Mam jednak przy sobie latarkę-plotkarkę, która działa w ten sposób, że osoby, jej blaskiem objęte, jawią się oczom w miejscu, gdzie ich właśnie niema. Jeżeli Rok będzie nas ścigał, zapalimy latarkę-plotkarkę i zmylimy mu drogę. Ujrzy nas gdzieindziej, niźli w rzeczywistości znajdować się będziemy«.
W chwili, gdy królewna słów tych domówiła, posłyszeliśmy szum skrzydeł olbrzymiego Roka.
Leciał w pogoni za nami, zaciemniając skrzydłami niebiosy.
Najdroższa natychmiast zapaliła latarkę-plotkarkę i z wielką ulgą postrzegliśmy, że złudzony światłem Rok poleciał nagle w stronę przeciwną. Myśmy zaś udali się w dalszą drogę. Zdążałem z moją Najdroższą ku brzegom wyspy, aby wsiąść na okręt i popłynąć do Balsory, a stamtąd wrócić do Bagdadu. Wyspa była jednak tak obszerna, że szliśmy dni kilka bez skutku. Ruch i powietrze wznieciły w Najdroższej tak nienasycony apetyt, że zjadła cały zapas moich diamentów. Głód jej począł doskwierać. Przeraziłem się na myśl, że nie znajdę nigdzie pożywienia dla zgłodniałej królewny. Próbowałem piec na ognisku upolowaną w drodze zwierzynę i podawałem Najdroższej w nadziei, iż ją znęci świeży, smakowity zapach pieczonego mięsa - lecz nadaremnie!