Przejdź do zawartości

Strona:PL Bolesław Leśmian-Przygody Sindbada żeglarza 019.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
PRZYGODA PIERWSZA



KAPITAN, posłyszawszy moją odpowiedź, rzekł, przyglądając mi się uważnie:
»Mówili mi nieraz moi marynarze, że Djabły Morskie umieją czytać i pisać. Nie wierzyłem dotychczas tym opowiadaniom. Teraz jednak przekonywam się naocznie, iż twierdzenia moich marynarzy były prawdziwe. Byłbym ci niezmiernie wdzięczny, gdybyś mi pozwolił ten list przeczytać, o ile, ma się rozumieć, nie zawiera on jakichś tajemnic osobistych«. »Chętnie zaspokoję twą ciekawość, kapitanie — odrzekłem, podając mu list — list ten przyniosła mi w pysku Ryba Latająca, gdym siedział przy otwartem oknie mego pałacu«.
Kapitan przeczytał list i zawołał jednego z najstarszych marynarzy. »Mam w ręku list Djabła Morskiego — rzekł do marynarza. — Ponieważ jesteś doświadczony, więc powiedz, czy obecność takiego listu na okręcie przynosi szczęście czy też nieszczęście?«
»Nieszczęście« — odparł stary marynarz głosem poważnym i ponurym.
»Cóż tedy mam uczynić z tym listem?« — spytał kapitan.
»Wrzuć co prędzej do morza!« — powiedział marynarz.
»Sindbadzie! — zawołał kapitan. — Musisz się zgodzić na to, że cię pozbawię tego listu«.
»Zgadzam się na to, kapitanie! — odrzekłem natychmiast. — Miałbym przez całe życie wyrzuty sumienia, gdybym był nieświadomym sprawcą czyjegokolwiek nieszczęścia«.
Kapitan wrzucił list do morza. List, zamiast płynąć po wodzie, zaczął się kurczyć, prężyć, przeskakiwać z fali na falę, aż wreszcie sam się złożył w dwoje, potem w troje, potem w czworo i nagle zaszumiał, zaszeleścił, zamienił się w pianę morską i rozpłynął się w nic na powierzchni fali. Marynarz spojrzał zpodełba na mnie i rzekł ponuro: »Gdybyś ten list zachował przy sobie, zginąłbyś po kilku godzinach podróży wraz z całą załogą. Teraz, po wrzuceniu listu do morza, czekają cię przygody, nieszczęścia, niespodziane przypadki i nieprzewi-