Przejdź do zawartości

Strona:PL Bolesław Leśmian-Łąka 054.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Aż mu trzęsła się broda i dwie wargi u gęby,
Aż się kulą obijał o perłowe jej zęby!

— „Czemuż jeno całujesz moją kłodę stroskaną?
„Czemuż dziada pomijasz aż po samo kolano?

„Za wysokie snadź progi dla czarciego nasienia,
„Ty, wymoczku rusalny, — ty, chorobo strumienia!

„Pieszczotami to drewno chcesz pokusić do grzechu?
„Oj-da-dana, da-dana! — umrę chyba ze śmiechu!” —

„Spowiła go ramieniem, okręciła, jak frygą!
— „Pójdź-że ze mną, dziadoku — dziaduleńku — dziadygo!

„Będę ciebie niańczyła na zapiecku z korali,
„Będę ciebie tuczyła kromką żwiru z pod fali.

„Będziesz w moim pałacu miał wywczasy niedzielne,
„Będziesz pijał z mej wargi pocałunki śmiertelne!”

Pociągnęła za brodę i za torbę żebraczą
Do tych nurtów pochłonnych, co się w słońcu inaczą.

Nim się zdążył obejrzeć, — już miał falę na grzbiecie, —
Nim się zdołał przeżegnać, — już nie było go w świecie!

Zakłębiły się nurty — wyrównała się woda,
Znikła torba dziadowska i łysina i broda!

Jeno kloc ten chodziwy — owa kula drewniana
Wypłynęła zwycięsko — oj da-dana, da-dana!