Strona:PL Ave Maria 013.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tkniesz, juści po nim... A teraz co? Nikto nie uwierzy, że swoją śmiercią pomarł; toli skroń sczerniała już jak sadze. Dziewka gotowa do samego cesarza lecieć po sprawiedliwość... A nuż mię chwycą? I na taki trafunek trzeba liczyć; a wtedy? Miasto wesela i włości Assmannshausenów, topór i kat... Jakoś trza radzić, ale jak?...
Ścisnął głowę rękoma.
— Ot, głupi ja! Prawdziwie za wiele piłem... kłopoczę się, a niema o co.
Dźwignął ciało zabitego rycerza, naładował je na swe silne bary, wyszedł na ganeczek i bez namysłu rzucił prosto do Renu.
Plusnęło coś rozgłośnie, wir pochwycił zdobycz na wieczne nieoddanie. Rzeka nie zdradza tajemnic Foitsbergu; albo to jej pierwszyzna?
Rycerz Heribert zeszedł na dół powoli i stanął w progu izby biesiadnej.
— Gdzieżeś to chodził?
— Coś robił?
— Tak długo cię nie było.
— Mniemaliśmy, że już śpisz — wołali nań pijani towarzysze.
— Nie; inom wuja do snu ułożył — odpowiedział spokojnie.
Nazajutrz rano, skoro się tylko goście rozjechali, kazał siodłać konie; wziął sześciu dworzan, wybierając na wszelki wypadek młodych i silnych.
— Pojedziemy do Assmannshausen — rzekł krótko.
— A jego miłość rycerz Konrad ostanie tu? — spytał jeden z ludzi.
— Oho, po nim już miejsce zastygło, wyruszył przed świtem.
— Pieszo? Koń w stajni...
— Sto djabłów ci do tego! — wrzasnął Heribert wściekle; ale się pohamował natychmiast i kończył spokojniej: — Przepytujesz mnie, niczem sędzia. Córka łódź po ojca przysłała, coby się stary zbytnio nie trudził. No, nie mitrężyć... musimy śpiesznie jechać, upał się zapowiada. W lesie spoczniemy.