Wybuchłem łzami i westchnień potokiem,
I głos mi zamarł u swojego wyjścia.
Więc ona do mnie: „Gdy moje zapały
Wiodły cię, abyś umiłował dobro,
Nad które nic już nie jest pożądanem,[1]
Jakież zawady, jakie więzy potem
Spotkałeś, abyś wyzuł się z nadzieji
Iść dalej naprzód po wskazanej drodze?
Jakież słodycze, czy korzyści jakie
Na czole innych zajaśniały tobie,
Abyś im ciągle miał zachodzić w drogę?“
Gorzkie z mej piersi dobywszy westchnienie,
Zaledwiem znalazł głos do odpowiedzi,
A ustom ciężko wyrazić ją było;
Z płaczem wyrzekłem: Ach, doczesne rzeczy
Złudną lubością zwróciły mnie k'sobie,
Jak tylko twoje oblicze się skryło.
A ona: „Czybyś milczał, czy zaprzeczał
Temu coś wyznał, niemniej by twa wina
Wiadomą była; — zna ją taki sędzia!...
Lecz gdy z ust własnych zaskarżenie grzechu
Wychodzi, zwyczaj jest na dworze naszym,
Że przeciw ostrzu toczydło się zwraca.[2]
Wszakże, większego żebyś doznał wstydu
Za błędy swoje, i byś w innym razie
Stalszym był, wabne słuchając syreny, —
Odłóż na stronę ziarno łez i słuchaj:
Posłyszysz, jak me pogrzebione ciało
- ↑ Dante niejednokrotnie wyrażał to, że Beatricze za życia jeszcze swego, za pomocą miłości jaką czuł dla niej Poeta, wiodła go do zamiłowania najwyższego dobra, to jest Boga.
- ↑ To jest: sprawiedliwość Boska, która zaostrza miecz na ukaranie grzesznika, a skoro grzesznik uznaje winę swoją, tępi ostrze tego miecza i skłania się ku zmiłowaniu.