Strona:PL Alighieri Boska komedja 507.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jak w nim gorzały widziane już ciała,
Dobrzy Wodzowie ku mnie się zwrócili,
A Mędrzec do mnie ozwał się: „Mój synu!
Męka tu jeno, lecz nie śmierć być może...
Przypomnij sobie, przypomnij!.. jeżeli
Na Geryonie wiózłem cię bezpiecznie,
Czegóż nie zrobię, będąc bliżej Boga?[1]
Bądź, synu pewnym, że jeślibyś nawet
Tysiąc lat w łonie zostawał płomienia,
Jednego on cię nie pozbawi włoska,
Jeżeli może sądzisz, że cię zwodzę,
Zbliż się do ognia i zrób doświadczenie,
Ręką weń kładąc połę twojej szaty.
Odrzuć więc teraz, odrzuć bojaźń wszelką:
Zwróć się i tędy idź dalej bezpieczny.“
A ja bez ruchu, wbrew sumieniu, stałem!
Gdy mnie w uporze nieruchomym widział,
Zmieszany nieco, Wódz przemówił do mnie:
„Zważ tylko, synu, że pomiędzy tobą
A Beatricze jedna ta jest tama.“ —
Jak na dźwięk: Tisbe! Pyram przed skonaniem
Rozwarł powieki i raz spojrzał na nią,
W chwili gdy morwa się zarumieniła;[2]
Tak jam się zwrócił do mądrego Wodza,
Zmiękły w oporze, gdym posłyszał imie,
Które w mej duszy wiecznem źródłem tryska.
Pochwiawszy głową, on rzecze: „Więc jakże!
Zostaniem tutaj?“ i tak się uśmiechnął

  1. Geryon, symbol fałszu i podstępu, wiózł na grzbiecie swoim Wirgiljusza i Dantego z siódmego do ósmego Piekieł koła (Ob. Pieśń XVII. Piekła.).
  2. Pyram i Tisbe, kochankowie, pewnego dnia zejść mieli na miejscu umówionem, pod drzewem morwowem. Tisbe przyszła wcześniej i czekała na kochanka, ale spostrzegłszy Zbliżającą się lwicę, poczęła uciekać i w pośpiechu zgubiła zasłonę swoją, którą lwica nadszedłszy poszarpała i krwią przed chwilą pożartego zwierzęcia poplamiła. Wkrótce potem przyszedł Pyram, a ujrzawszy zasłonę kochanki swojej poszarpaną i skrwawioną, pewnym był że Tisbe pożartą została przez jakieś dzikie zwierzę i w uniesieniu boleści i rozpaczy przebił się sztyletem. Już Pyram był konającym kiedy nadeszła Tisbe; a na głos jej Pyram odemknął gasnące powieki, spojrzał na kochankę i skonał. Widząc to Tisbe, ze stygnącej dłoni Pyrama wydarła sztylet i w sercu go swojem utopiła. Krew obojga kochanków zbryzgała pień morwy, która od tej pory poczęła dawać owoce czerwone; przedtem bywały one białe (Ovid. Metam. IV., 55.).